0
Karolina_s 20 kwietnia 2015 19:24
DSC03140.JPG


Zaczyna się zatem tlić w nas nadzieja, że może dziś jest ten dzień, kiedy uda się nam zrealizować plan, czyli przejść lewadą PR1 na Pico Ruivo.
Aby tam dotrzeć musimy najpierw jechać do schroniska na Pico Ariero. Wszystko jest świetnie do czasu kiedy nie wyjeżdżamy poza stolicę. Na wijących się drogach leży masa gałęzi, powalone drzewa a wszystko to skutki wczorajszej zawieruchy. W związku z tym dojazd do schroniska zajmuje nam więcej czasu niż planowałyśmy a przez ten odcinek od Funchal pogoda z każdym kilometrem była coraz gorsza. Gdy wychodzimy z naszego auta, ten się chybocze na boki tak jakby miał odfrunąć.
Już wiemy, że lewady dzisiaj nici, samo dojście ze schroniska do tablicy oznaczającej Pico Ruivo (jakieś 10-15m) to nie lada wyczyn i wyglądamy jakby ktoś wylał na nas wiadro wody. W schronisku dowiadujemy się, że jest ono prowadzone już, od iluś tam pokoleń i takie anomalie pogodowe dawno się nie wydarzy. Zasięgnęłyśmy jeszcze informacji, że aktualnie jest pomarańczowy alarm na lądzie a żółty na wodzie, więc teraz dodatkowo zastanawiamy się czy nasz samolot jutro odleci. Po rozgrzewającej herbatce w schronisku, wychodzimy, bo gospodarze postanowili je zamknąć wcześniej ze względu na bezpieczeństwo.
Alarmy pogodowe można znaleźć tutaj http://avisos.centrometeo.pt/madeira-index-en.html
Ja wcześniej nie znałam tej stronny, a mogłaby wiele zmienić w planowaniu :-)

DSC03144.JPG



DSC02242.JPG


Po tym wszystkim morale w ekipie osiągnęło poziom dna. Chyba musimy się pogodzić z tym, że pech na tym wyjeździe nas nie opuści.
Z wolna udajemy się zatem w drogę powrotną do Funchal, gdzie panuje nieco lepsza pogoda. Resztę dnia spędzamy nad oceanem, skąd w razie czego można się szybko ewakuować, bo kto wie co jeszcze może nam się przytrafić.

DSC02234.JPG



DSC02222.JPG

Jako, że dzisiaj ostatni dzień na wyspie to musimy wymeldować się z hotelu, co prawda nikt z obsługi nie słyszał o czymś takim jak doba hotelowa i mogłybyśmy zostać aż do późnego popołudnia, ale nie ma sensu wracać się po bagaże.
Najpierw jedziemy do dzielnicy Monte, gdzie znajduje się Ogród Botaniczny. Jest tutaj również stacja kolejki linowej, którą miałyśmy nadzieję się przejechać, ale akurat dzisiaj nie działa… jakoś nas to nie zaskakuje. Większy parking znajduje się od górnej strony ogrodu, właśnie bliżej stacji kolejki.
Sam ogród jest całkiem sympatyczny, można tutaj spokojnie połazić. W dolnej części znajduje się mini-zoo z ptactwem z różnych rejonów świata. Zdecydowanie warto wydać te kilka euro na bilet wstępu.

DSC03185.JPG



DSC03196.JPG



DSC03198.JPG


Drugą część dnia spędzamy w Funchal, gdzie odwiedzamy m.in. słynny targ Mercado dos Lavradores, nie mniej znaną katedrę Sé Catedral, przed którą znajduje się pomnik JPII, plac miejski Praça do Município. Warto również wpaść do Old Blandy’s Wine Lodge, gdzie za ok. 5e można zwiedzić starą winiarnię i połączyć to z degustacją maderskiego trunku.

DSC03219.JPG



DSC03224.JPG



DSC03227.JPG


W przerwie między zwiedzaniem można przekąsić maderski przysmak, słynne ciasteczko bolo del mel.

DSC03235.JPG


Ku naszej rozpaczy nie zdążyłyśmy już odwiedzić muzeum boskiego Cristiano ;-)
Lotnisko szczęśliwie funkcjonowało normalnie, więc planowo odbył się lot do Lizbony.
Na koniec żeby wszyscy nie zniechęcili się do wyjazdu na Maderę to szczerze polecam tą wyspę. Przyjmijcie, że raz w życiu musi przydarzyć się wyjazd – katastrofa, w którym wszystko jest „pod górkę” i w moim przypadku była to właśnie ta podróż.
Przed wyjazdem czytałam sporo relacji i w zasadzie w listopadzie pogoda powinna być lepsza i pozwalająca na więcej zwiedzania – my zaliczyłyśmy 5-dniową anomalię pogodową, ale po prostu plan zwiedzania poszczególnych części wyspy był rozłożone na nieodpowiednie dni, bo pogoda była różna w zależności od regionu.
Madera jest świetnym miejscem, przecież leży w archipelagu Makaronezji, czyli Wysp Szczęśliwych. Po moim krótkim pobycie na wyspie mogę z pewnością stwierdzić, że co w tym jest :-)

W stolicy Portugalii, zgodnie ze wstępnym planem miałyśmy spędzić noc na lotnisku (późny przylot z Funchal, wczesny wylot do Berlina) - niestety z powodu strajku TAP mamy dodatkowy dzień w Lizbonie, więc zatrzymamy się w hotelu Residencial Lar Do Areeiro, dzięki aplikacji HotelTonight.30.XI-1.XII Lizbona
Jako, że na Lizbonę miałyśmy tylko jeden dzień to skupiłyśmy się na absolutnym must see. Zaopatrzyłyśmy się w bilet dobowy – w jego cenie zawarte jest korzystanie z elevadorów.
Na naszej liście znalazła się dzielnica Belem, z klasztorem Hieronimitów, wieżą Torre de Belem, pomnikiem Odkrywców, oraz słynna cukiernia Casa de pasteis de Belem.
Dalej dzielnica Baixa z placami Rossio i Comercio oraz zadeptanym przez turystów Rua Augusta.
Później oczywiście obowiązkowa przejażdżka zabytkowym tramwajem linii 28.
Na sam koniec zostaje nam nowoczesna dzielnica Oriente z pięknym dworcem, Oceanarium, mostem Vasco da Gama i kolejką linową.

DSC02417.JPG



DSC02423.JPG



DSC02437.JPG



DSC03275.JPG


Lot TAP do berlina był o 7 rano co wymusiło konieczność skorzystania z autobusu linii nocnej, który to odjeżdżał niemalże spod naszego hotelu. Bilet można kupić u kierowcy.
Na lotnisku były bardzo duże kolejki, ale wszystko szło w miarę sprawnie. Niestety nasz lot opóźnił się, co już było złą wróżbą. Między lądowaniem na Schonefeld a odjazdem Ecolines z ZOB było 2,5h, co wydawało mi się bezpiecznym zapasem, ale przy opóźnionym 1h locie sytuacja była już lekko nerwowa.
W Berlinie okazało się, że opóźnienie było spowodowane strajkiem bagażowych, więc nasze toboły zostały w Lizbonie. To rozjaśniło mi w głowie dlaczego cabin crew TAP-a miało strajk co drugi dzień, bo przecież między to swój strajk musiała wcisnąć obsługa bagażowa.
Kolejne minuty uciekały gdy cały samolot ruszył do biura rzeczy zagubionych – formularze tylko po niemiecku. Musiałyśmy poprosić ludzi żeby nas przepuścili w kolejce, bo zakupu trzeciego biletu autobusowego na trasie Berlina – Warszawa już bym nie zniosła. Taksówką udało się dojechać na dworzec kilka minut przed odjazdem Ecolines. I tak oto grudniowego wieczora szczęśliwie dojechałyśmy na dworzec centralny bez bagażu i odpowiedniego ubrania, kończąc tym samym nasze egzotyczne portugalsko-maderskie wakacje :lol:
Happy End jest taki, że bagaż został dostarczony przez kuriera 5 dni po powrocie do PL.

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

karolina-s 4 maja 2015 10:44 Odpowiedz
26.XI.14 r.-29.XI.2014 MaderaPrzed odlotem do Funchal musimy na lotnisku w Lizbonie ostatecznie załatwić kwestię anulowanego lotu TAP. Z powodu braku alternatyw ,godzimy się na lot dzień później - nasi pracodawcy muszą jakoś to przełknąć.Przed odlotem musimy zmienić terminal na nr 2, skąd lata Easyjet. Lot przebiega spokojnie, ale najtrudniejsze przed nami, w końcu lotnisko w Funchal jest uważane za jedno z bardziej niebezpiecznych - muszę się w pełni zgodzić z tymi opiniami.Na cały pobyt zarezerwowałam auto przez holidayautos.com w BravaCar. Wypożyczalnia mieści się w Santa Cruz, więc zostałyśmy odebrane z lotniska i podwiezione do biura. Wypożyczenie odbyło się bez problemu, na protokole odbioru zaznaczono, że rysy są w zasadzie wszędzie, więc luz.Gdyby ktoś zdecydował się na komunikację zbiorową na Maderzeto podaję linki do stron gdzie można znaleźć interesujące nas połączenia http://www.horariosdofunchal.pt/index-eng.php http://www.rodoeste.pt http://www.eacl.pt/en/transports/timeta ... eduls.html Dwa pierwsze noclegi w Funchal zarezerwowałam w Centrum miasta - teraz mogę powiedzieć, że to średni pomysł jeśli ma się auto. Znalezienie miejsca parkingowego graniczy z cudem. Są co prawda parkingi podziemne, ale przy długim postoju jest to, z ekonomicznego punktu widzenia, bez sensu. Na szczęście ratuje nas pracownik hotelu, który podaje nam wskazówki gdzie znaleźć parking w wersji „budget”. Podaję współrzędne parkingu 32.653134, -16.91085. Cennika nie pamiętam dokładnie, ale za dobę płaciło się max.3e. Za rano 1e, popołudnie 1e, wieczór 1e, noc za free - oczywiście każda pora dnia miała swój przedział czasowy. Dla porównania napiszę, że za parking podziemny za niecałe 2h zapłaciłam 2,80e.Mały poradnik na temat parkowania na Maderze, miejsca parkingowe na ulicach są oznaczone w różnych kolorach:- zółte - dla taksówek,- niebieskie - płatne w parkomacie,- białe - za free dla wszystkich, ale żeby nie było tak fantastycznie to białe miejsca są czasami przypisane mieszkańcom danego bloku itp.